piątek, 10 września 2010

Lima 9.09.2010

Pierwsze co zobaczyłam peruwiańskiego z samolotu były to Andy.. jeszcze kilka niepewności na lotnisku i udało się.. jestem już po peruwiańskiej stronie świata. Tu czekają na mnie Mirek i kilku chłopaków z ośrodka z polską i peruwiańską flagą na kartce, napisem Alicja witaj w Peru :) :) :) witam witam.. jeszcze tego samego dnia udało mi się uczestniczyć w pierwszej Eucharystii.. Przyznaję póki co niewiele rozumiem ale Msza jest bardzo ważna i piękna zarazem. Następnie kolacja z ks.Ryszardem, ks.Stefanem i Mirkiem i na koniec padam ze zmęczenia. Różnica czasu, wcześniejsze przygotowania odebrały mi całe moje siły..


Zaczyna się nowy dzień, bardzo słoneczny i ciepły po wczorajszej chłodnej nocy. Tu jest teraz początek wiosny. Nabieram odwagi by wyjść z pokoju.. Jestem dość nieśmiałą osobą, a tu tylu chłopaków, których język niewiele rozumiem, nie znamy się.. Po kilku rozmowach trafiam z jednym z nich do sali komputerowej by pomóc mu odrabiać pracę domową, więcej czasu spędzamy na słuchaniu muzyki, oglądaniu peruwiańskiej piłki nożnej- czyli to co tutaj lubi się najbardziej. Oj trudno będzie mi w przyszłości o dyscyplinę u dzieciaków. Następnie proszę chłopaka by pokazał mi dom. I tu przez pralnie wychodzimy na taras, który znajduje się na dachu domu. Stąd rozpościera się widok Limy. W słoneczny dzień podoba mi się, przypomina nieco mniej znane dzielnice Nowego Jorku, te zamieszkałe przez imigrantów. W tym czasie dwóch chłopaków kłoci się i ten większy dostaje kamieniem w oko. Nie wiem ani o co poszło, ani nie umiem ich rozdzielić. Na szczęście rozchodzą się za chwilę.

Okazuje się, że Mirek musi jechać do Boliwii, by przekroczyć granicę, gdyż przegapił termin ważności wizy. Odwozimy go na dworzec, oj a miał być tu moim przewodnikiem. Prosi jednego z chłopaków by pokazał mi miasto. Ten zgadza się od razu. W końcu to sama przyjemność pokazać się z blondynką ;) I tu zaczyna się pierwsza historia.

Chłopak trafił do domu po kilku latach ćpania i picia. Pochodzi z puszczy. Załamał się gdy umarł jego ojciec i stopniowo spadał na dno. I pewnego dnia trafił tu do Salezjanów. Oni wyciągnęli do niego rękę tak jak i kiedyś do mnie :*) choć nasze doświadczenia są zupełnie inne to jednak coś nas łączy. Opowiadam mu również pokrótce swoją historię. Tak przemierzamy tłoczne ulice Limy o zachodzie słońca. Czuć w powietrzu klimat tego miasta, ten tłok, hałas, kolorowość wymieszaną z szarością, dźwięki klaksonów, kurz.. Mi się podoba. Dostaję od chłopaka prezent, kupuje mi bransoletkę czym mnie zaskakuje.. Po tylu historiach, że to oni wyciągają od Europejczyków co się da to ja pierwsza dostaję tu prezent. Chłopak opowiada też o swym zakochaniu w Magdzie, dziewczynie z Polski, którą poznał dwa miesiące temu, która zwiedzała Peru. Chce dla niej uczyć się angielskiego. Mówi, że gdy skończy technikum, wyjedzie do Polski by pracować jako mechanik i będą żyli razem. Chłopak jest totalnie zakochany. Zastanawiam się co czuje ta dziewczyna, mam wątpliwości, że wiąże z nim swoją przyszłość, że w ogóle będzie on mógł dostać polską wizę. Jednak nie potrafię mu tego powiedzieć. Po części wynika to z mojej słabej znajomości hiszpańskiego ale i każdy przecież ma prawo marzyć.. :)

4 komentarze:

  1. Ala!!! Super!!! Pisz Pisz Pisz!!! My czytamy!!! Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie Kochana!

    Jestem blisko z modlitwą:)
    pamiętaj- będę Cię dopingować na tej drodze:) Pisz wszystko co tylko mozesz:)

    OdpowiedzUsuń